Końcówka relacji z Weekendu w Paryżu

Najdrożsi! 🙂 Od weekendu w Paryżu minęło już trochę czasu, ale ciągle miałam jeszcze spory zapas zdjęć i przeżyć którymi chciałam się z wami podzielić. Ten post jest już ostatnim postem z tego wyjazdu – obiecuję 🙂 Tym bardziej, że w kolejce mam naprawdę dużo wpisów. Plus jest taki, że teraz powinny się pojawiać częściej.

Tak jak pisałam w jednym z moich poprzednich postów jeszcze pierwszego dnia wybraliśmy się na zwiedzanie Paryża wówczas spędziliśmy parę ładnych godzin na spacerach, od męża doczekałam się spontanicznych kwiatów, które widzicie na zdjęciu powyżej. Nie był to jednak koniec niespodzianek. Po powrocie do hotelu czekała na nas taka oto karteczka wraz z upominkiem:

Trzeba przyznać, że jako goście poczuliśmy się bardzo miło wyróżnieni i dowartościowani. Krótka rozmowa przy okienku recepcyjnym podczas której zdradziliśmy, że wyjazd ma na celu uczczenie drugiej rocznicy naszego ślubu, zaowocowała pięknym listem, szampanem i słodkościami.

Następnego dnia, poza zwiedzaniem zabytków zdecydowaliśmy się na mały szoping. Jednym ze sklepów w którym spędziliśmy szczególnie dużo czasu był firmowy sklep Disneya. Żałuję, że w Polsce nigdy nie spotkałam się z czymś takim.

Paryż jest też miastem pełnym kontrastów. Z jednej strony bieda, slamsy i kloszardzi a dosłownie zaraz obok, drogie markowe sklepy i luksusowe samochody. Fakt, że nie brakuję ich również na ulicach Warszawy, mam jednak wrażenie, że w Paryżu tego luksusu jest więcej i przez to pewnie tak mocno kontrastuję on z biedą.

Kuchni lokalnej co prawda nie próbowaliśmy, ale ilekroć byliśmy głodni decydowaliśmy się raczej na lokale z kuchnią włoską. Ta widoczna na zdjęciach znajduję się na Champs-Élysées.

Deser w postaci musu czekoladowego okazał się po prostu wyborny 🙂

W Paryżu nie trudno o zobaczenie ładnych i oryginalnych aut. Wielbiciele car spottingu na pewno byli by zadowoleni. Nie tylko z obecności Ferrari czy Lamborghini, których jest dość dużo, ale np. takiego oto klasycznego Mini Morisa, który bardzo przypadł mi do gustu.

Jeśli już obiad we włoskich restauracjach, to nie mogło się obyć bez pizzy. A ta okazała się naprawdę wyborna 🙂 Lokal w którym mieliśmy okazję się stołować nazywał się Villa Sophia. Jako ciekawostkę dodam, że cały wystrój restauracji zainspirowany jest Sophią Loren i cała restauracja pełna jest dziesiątek jej zdjęć.

Nie ukrywam, że wędrówki po Paryżu były męczące i od czasu to czasu trzeba było sobie zrobić przerwę 😉

Na deser jeszcze jedno zdjęcie luksusowego Auta. Jak widać takie samochody przyciągają całą masę fotografów 😉